sobota, 30 kwietnia 2016

Dzień studentki

Ja wiem, że wszyscy myślą, że studenci to tylko piją, bawią się i śpią na wykładach. Chociaż pewnie do dużej części tej grupy by to pasowało, jednak nie do mnie. Ja lubię od czasu do czasu pójść na imprezę. Ale nie o tym dzisiaj. Dzisiaj krótko o codziennych zmaganiach studenta.



Wstaje rano, jak zawsze spóźniona. Zakładam cokolwiek czystego i lecę. Z akademika blisko, ale trzeba się przebić prze kilka ulic. Wpadam do szatni, kolejka, pani się zbytnio nie śpieszy a samemu nie wolno. No i czekam, a już kończy się studencki kwadrans. Dobiegam w ostatniej chwili przed drzwi. Udało się. Zajęcia raczej spokojnie poza błazeństwami chłopaków, które są próbą popisania się przed młodą prowadzącą. Na swój sposób śmieszne dla mnie, bo ona i tak się z nich śmieje, a oni tak błaznują ciągle. No ale to nie koniec.

Po zajęciach szybko, bo zaraz korki. Ja daje. Licealistom. Czasami ciężko się z nimi dogadać, ale daje rady. Na ogół są przyjemni i płacą terminowo, więc można dorobić sobie. A po korkach chwila dla siebie i dalej lecę. Bo jeszcze tańce. Tak tańczę, ludowo. Bo lubię. Chociaż denerwuje mnie atmosfera, ale o tym w kolejnym poście.

Do akademika wracam na 23, w sumie to już nie ma czasu na nic. I tak prawie dzień w dzień.